RADIOFORUM

Kawiarenka - Jak to drzewiej bywało...

SP3AYA - 02-02-2010, 19:58
: Temat postu: Jak to drzewiej bywało...
Ktoś pamięta jeszcze czasy zamierzchłej komuny? Oto krótkie przypomnienie, w jaki sposób można było oficjalnymi kanałami sprowadzić sobie sprzęt z zagranicy poprzez przedsiębiorstwo PEWEX [coś dla tych co dzisiaj narzekają, że poczta spóźnia się o jeden dzień z dostarczeniem przesyłki]:

1. Płatność w całości przy zamówieniu, w walutach wymienialnych z konta w banku PKO SA, opiewającego tylko na takie waluty lub bonach banku PKO SA + w tym przypadku konieczne jest przedłożenie przy wpłacie posiadanej licencji krótkofalowca.

2. Termin dostawy towarów europejskich około 5 miesięcy o daty złożenia formalnego zamówienia i dokonania wpłaty; w razie dostaw z Japonii termin ten może być dłuższy.

3. Ze względu na jednostkowy charakter dostawy, nie udziela się gwarancji, ani nie zapewnia dostawy części zamiennych.

No i co? Fajne były czasy?
SQ3RPG - 02-02-2010, 23:53
:
A ile technika zdążyła pójść do przodu podczas oczekiwania na przyjście upragnionego TRX'a :]
O ile w ogóle przyszedł :haha:
Student - 03-02-2010, 10:07
:
Na fabryczny sprzęt raczej niewielu było stać .Obrazowo trx Yaesu FT-101z kosztował ok 2400DM i była to kwota 1,5rocznych zarobków w Polsce przez co kwitła budowa urządzeń typu Bartek czy SP5WW. Najgorsze to było oczekiwanie na licencje znam przypadki że po zdaniu egzaminu i wysłania wniosku delikwent dostawał upragnioną licencje po 2-3latach bywało że niektórzy nie dostawali wcale.......Ehhh to były czasy gdy za jednym tranzystorem jeżdziło się 80km do składnicy harcerskiej....
SQ6PNV - 25-05-2010, 17:41
:
A, pamiętam, pamiętam - z HAM-burga ( :P ) ojciec wysłał mi walkie-talkie - takie z alfabetem Morse'a z przodu i z anteną "helikalną". :) Otóż, paczka przechodziła kontrolę celną, badania urządzeń radionadawczych, ekspertyzy, opinie rzeczoznawców, rejestrację (!) i wiele, wiele innych procedur przez jakieś 5 miesięcy. Krążyła sobie przy tym po naszym pięknym kraju, zaliczając m.in. Warszawę i Poznań. Nie wspomnę, że z paczki jako takiej nie zostało zbyt wiele, a jej otrzymanie wymagało osobistego pofatygowania się (do ówczesnego PAR-u?) mojej rodzicielki i podpisania odbioru dokumentacji. Potem już tylko odbiór książeczki opłat za korzystanie z takiego cudeńka (dokładnie takiej, jaka była wystawiana właścicielom odbiorników RTV, z tym, że było wpisane urządzenie radionadawcze) i mogłem hulać po podwórku, bawiąc się z kolegami radiem o zasięgu 50m... Generalnie, powodem całego zamieszania było wpisanie w liście przewozowym "krótkofalówki" przez mojego ojca - inni na szczęście nie mieli takich problemów, co wcale nie znaczy, że cieszyli się "sprzętem" od razu...

Urok czekania przez prawie pół roku na wymarzoną zabawkę - bezcenny :D
Może dlatego teraz jestem taki cierpliwy? ;)